Serwis po-pa-pra-niec.pl wykorzystuje pliki cookies (ciasteczka). Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki. W zakładce "CIACHA" znajdziesz szczegóły.
Rozumiem, nie pokazuj więcej tego komunikatu.
 

numer

26

strona główna po-pa-pra-niec.pl
popapraniec - Taka jedna wyprawa na po-pa-pra-niec.pl
Z wiadomych względów, nazwy własne zostały "skrócone".
Czas podawany jest jako:
- cp (czas polski);
- ci (czas iracki).

Taka jedna wyprawa (1)

Opowieści

zakładka posta na po-pa-pra-niec.pl

06.08.2005 15:22cp (sobota)
No to się zaczęło. Dokładnie o 13-tej wyjechaliśmy z Warszawy. Andrzej chciał zaczekać minutę, ale ja się przecież 13-tego urodziłem. Jednak przesądy są nieodłączną częścią naszego życia. Jedziemy Kangoo, bo wieziemy skrzynię pokazową, która nie mieści się do niczego osobowego. To będzie moja "kula u nogi", ale również swoista gwarancja powrotu. Potrzebna jest na targi w Kielcach.
Dzwonił Michał z "B". Pakują już samolot we Wrocławiu na Strachowicach. To główna baza skąd latają samoloty zaopatrujące naszych w Iraku. Mam odprawić moją "kulę" jako bagaż podręczny, hihi. Nie mam na nią żadnego papieru tylko nadzieję, że mi pomogą. Ciekawe, czego ważnego nie zabrałem...
Andrzej to super gość. Wiezie mnie w sobotę zamiast siedzieć z rodziną i jeszcze mówi, że jest tu po to abym miał komfort.


06.08.2005 ok. 19:50cp (sobota)
Dojechaliśmy na lotnisko, Michał zaraz ma do nas dołączyć. Czekam z bagażami i skrzynią na terminalu. Poszedłem szukać ksero i jakaś miła pani z informacji LOT'u odbiła dla mnie polisę tak po prostu. Niespotykane w tym kraju. Kiedy wreszcie przyjechał okazało się, że dziś skrzyni nie załadują na samolot, bo załoga gdzieś przepadła. No, ale można ją odprawić i zdeponować do rana w magazynie cargo.
Co to znaczy odprawa skrzyni?
Najprościej jest ją prześwietlić tzw. HEIMANN'em, pod warunkiem, że się do niego zmieści. Pan celnik stwierdził, że w magazynie mają większego HEIMANN'a do prześwietlania przesyłek. No to tachamy skrzynie po jakichś dziwnych pomieszczeniach, halach i składach. Niestety duży okazał się również za mały. Pan celnik mówi, że nie może odprawić, bo nie da się prześwietlić. Pytam czy nie może po prostu zajrzeć do środka. On na to, że owszem może, ale komendant kazał prześwietlić. No koniec końców udało się namówić Pana na prześwietlenie "po kawałku". Wypakowaliśmy wszystko i po kolei na taśmę HEIMANN'a. Zaczęło się wypytywanie, co to, po co, do czego. Po zaspokojeniu ciekawości Pana celnika skrzynia została ponownie spakowana i zamknięta w pomieszczeniu z napisem "bagaż zagubiony". Ciekawe jak skończy się jej podróż do Iraku...
Dogadaliśmy się, co do dostarczenia skrzyni rano do samolotu i pojechałem z Michałem do domu, w którym byliśmy zakwaterowani. Jarek (człowiek z "A") już spał. Jest tam prawdziwa karczma i właśnie dziś odbywa się wesele. Dowiaduję się, że mam spać z Jarkiem w jednym łóżku, bo goście weselni zajęli wszystkie pokoje. Jednak nie. Prowadzą nas do pięknej willi obok. Tam wita nas właściciel i oznajmia, że wykombinował dla mnie osobne miejsce. Prowadzi mnie do wielkiego pokoju z kominkiem, sprzętem łowieckim i siłownią. Pokazuje łazienkę z sauną. Hmmmm... całkiem nieźle się zapowiada, szkoda że to tylko jedna a właściwie, kawałek nocy. Zostawiamy rzeczy i idziemy do karczmy. Tam impreza na całego, poznałem jeszcze dwóch panów i panią z „B”. Jest też Pan Jerzy, mój mentor i przewodnik po kulturze arabskiej. Cały wieczór siedział z nami właściciel przybytku z żoną. Bardzo sympatyczni ludzie. Zaoferowali się, że na rano przygotują dla nas zapakowane śniadanie.

07.08.2005 3:00cp (niedziela)
Pobudka była iście wojskowa. Transporty w rejon konfliktu zbrojnego startują o losowo wybranych porach, o których zainteresowani dowiadują się ostatni. Wojsko musi być pewne, że nikt nie będzie "czekał".
Jesteśmy na lotnisku. Terminal całkowicie pusty, czekamy na odprawę walizek. Po raz pierwszy zobaczyłem naszą załogę. To aż dziewięć osób. Kapitan, dwóch pilotów, operator łączności, mechanik, nawigator, operator ładowni i dwóch ładowniczych. Wszyscy to Rosjanie. Autobus zabiera ich na płytę lotniska do samolotu a nami zajmują się celnicy. Pytam o skrzynię i dostaje zapewnienie, że zostanie dostarczona do samolotu. Teraz nasza kolej, wsiadamy do autobusu, jedzie z nami sam szef celników. Wysiadamy obok samolotu. To bestia z czterema odrzutowymi silnikami i mnóstwem kół. Patrzę na nie i ogarnia mnie przerażenie. Opony są tak łyse, że wystaje z nich płótno no, ale w końcu to ma latać a nie jeździć. Po super stromym trapie pakujemy się do środka. Wnętrze wygląda jak scenografia do MadMax'a. Mnóstwo kabli i rurek na wierzchu, przez środek ciągną się dwie szyny z suwnicami 2,5 tony każda. Jest toaleta, a właściwie miska za drzwiami gdzie nie ma światła. Niema też miejsc do siedzenia, więc upatrzyłem sobie dobrą "leżankę" na skrzyniach z karabinami. Wszędzie mnóstwo przełączników z rosyjskimi opisami. Na dziobie są dwa pokłady: górny gdzie jest miejsce dla pilotów, kapitana, mechanika i łącznościowca i dolny, przeszklony dla nawigatora. Są tam też prowizoryczne leżanki. Wszystko wymazane jest w smarach, albo strasznie zakurzone. Na górnym pokładzie na tyle przedziału pilotów zobaczyłem miejsce dla trzech takich jak my pasażerów. W międzyczasie autobus robi kolejny kurs i przywozi moją skrzynię. Nie wiem, o co chodzi, ale cała załoga zebrała się wokół niej na dole i coś radzą. Zrozumiałem, że muszą otworzyć rampę z tyłu, ale to dopiero po uruchomieniu silników. Czekamy, autobus robi kolejne kursy z jednym z pilotów, który wygląda na człowieka od papierkowej roboty. Przyglądam się różnym sprzętom wewnątrz przedziału ładunkowego. Widać, że Ci ludzie tam prawie mieszkają, wszędzie rzeczy osobiste powciskane między przewody, maszynki do golenia, skarpetki. Zwracają moją uwagę wszechobecne znaczki i proporczyki z podobizną Lenina. Pan Jerzy rozmawia z nimi po rosyjsku i śmieją się, że my młodzi znamy tylko angielski. Włączają jeden silnik i w samolocie pojawia się zasilanie, nawet w toalecie nastaje jasność, więc jednak oświetlenie tam jest. Przybiega jeden z ładowniczych i woła nas do tyłu. Otwierają rampę, co robi ogromne wrażenie. Najpierw z ogromnym hukiem tył kadłuba rozdzielił się na trzy części. Dwie na boki i środkową, która powędrowała "pod sufit". Kolejny huk i zaczęła się wysuwać rampa ładunkowa, na którą wnieśliśmy skrzynię. Całość powędrowała do góry i zniknęła w czeluściach ładowni. W drodze powrotnej na pokład samolotu pokazałem Jarkowi, w jakim stanie jest podwozie. Przeraził się jeszcze bardziej niż ja.


07.08.2005 ok 4:20cp (niedziela)
Nagle wszyscy zaczęli się nerwowo krzątać. Wskazano nam miejsca za przedziałem pilotów, te, które wcześniej wypatrzyłem. Kapitan zrzucił mundur i przebrany w dres i klapki zasiadł w kabinie. Zobaczył moje zainteresowanie i zapytał czy wiem, co gdzie jest. Tyle o ile odpowiedziałem i usłyszałem, że mam włączyć pozostałe silniki. Nie znam kompletnie rosyjskiego, więc panel sterowania silnikami znalazłem metodą wykluczeń. To niesamowite uczucie, kiedy uruchamiasz takie kolosy. Szybciutko wszyscy zajęli swoje miejsca i zaczęliśmy kołować. Start odbył się sprawniej niż myślałem. Samolot, mimo że wiekowy i głośny w środku wykazywał niespotykaną kulturę pracy. Żadnych trzasków i stuków, po prostu szum silników. Jarek z Panem Jerzym powoli zasypiają a ja oglądam sobie Wrocław z góry. Pewnie nie zasnę. Po osiągnięciu wysokości przelotowej piloci ustawiają automat na odpowiednim kursie i załoga rozchodzi się po pokładzie. Mechanik idzie do ładowni i zajmuje się skręcaniem starych zdezelowanych siedzeń, nawigator walczy z podgrzewaczem wody i kawą a kapitan rozkłada się wygodnie i czyta książkę. Jeden z pilotów zostaje "na posterunku", drugi układa się wygodnie w fotelu i idzie spać.

 

07.08.2005 8:55cp (niedziela)
Nadal w powietrzu. Przed chwilą zeszliśmy z wysokości przelotowej i mijał nas amerykański C-130. Z kabiny pilotów widać góry i pustynię. Schodzimy bardzo powoli w bardzo ciasnej pętli. Kapitan ciągle wymienia głośne uwagi z drugim pilotem (właściwie pierwszym, bo to on trzyma stery) w średnio zrozumiałym dla mnie, języku rosyjskim. Jednak brzmią one dość poważnie. Kręcę się po kabinie pilotów, między kapitanem, nawigatorem, mechanikiem i pilotem, zaglądam wszędzie a oni jakby mnie nie zauważali. To nawet lepiej, bo dobrze sobie wszystko zobaczę.

 

07.08.2005 9:20cp (niedziela)
Pan Jerzy i Jarek wstali i zabraliśmy się za spakowane przez właściciela karczmy śniadanie. Wróciłem do kabiny pilotów, wysokościomierz pokazuje coraz mniejsze wartości, ale wciąż krążymy w wąskiej spirali. W pewnym momencie przyszedł jeden z ładowniczych i po rosyjsku (rozumiałem na wyczucie) zaprosił mnie na dolny pokład (ten z przeszkloną podłogą), bo tam jest lepszy widok. Był tam już Pan Jerzy. Oglądaliśmy Bagdad i objaśniał, co gdzie jest, jak się nazywa, jak bardzo zostało zniszczone itd. Szybko jednak wróciłem do kabiny pilotów, tam dostępne jest więcej informacji o naszym locie.

 

C.D.N. 

Napisz swój komentarz

Twój komentarz zostanie opublikowany po zatwierdzeniu a Twój adres IP pojawi się przy nim.

w stronie wykorzystano elementy graficzne z szablonu programu iWeb • wisiena.pl © 2024

 przycisk tła na po-pa-pra-niec.pl przycisk tła na po-pa-pra-niec.pl przycisk tła na po-pa-pra-niec.pl